O tomie:
Janusz Drzewucki
Każdy wiersz powstaje na skraju przepaści
Świętujący 80. urodziny Krzysztof Karasek postanowił ów jubileusz uświetnić imponującym, liczącym sto wierszy, tomem poetyckim. Ten tom pod zagadkowym tytułem „Przyszedł człowiek żeby chłostać morze" imponuje objętością, rozmachem tematycznym i artystycznym. Liryka Krzysztofa Karaska jest wielogłosowa. W jego wierszach pojawiają się poeci, filozofowie i malarze minionych epok. On rozmawia z nim, dyskutuje, czasem z nimi się zgadza, czasem nie. Jego poezja jest silnie osadzona w tradycji, w historii, sporo w niej cytatów, aluzji, nawiązań – do mitologii greckiej i rzymskiej do Biblii, a nawet do osiągnięć współczesnej nauki. Nie sposób jednak zarzucić tej liryce przesadnej erudycyjności czy hermetyczności. Co prawda poeta nie zabiega o poklask, lecz kiedy czyta się te pełne błyskotliwych metafor, konstatacji i konkluzji wiersze, ręce same składają się do oklasków. Na przykład, gdy w „Wiosennym pękaniu ziemi" z równą uwagą i powagą interpretuje myśl Zenona z Elei, ale też wysłuchuje tego, co ma mu do powiedzenia pan Zenek Berdyczak, menel spotykany codziennie na ulicy. Karasek pisze o tym, co obchodzi każdego z nas, o sprawach fundamentalnych, o zagadce życia i śmierci. Oko w oko z tajemnicą stworzenia – cokolwiek to znaczy – stajemy dzień w dzień, właśnie dlatego przestrzega poeta już w wierszu otwierającym książkę: „Nie możemy wyrwać jednej strony/ z księgi życia./ Ale możemy wrzucić w ogień całą księgę" , a w „Retardacjach" dopowiada: „Jesteśmy tylko przecinkiem/ w niemilknącym zdaniu". Nie należy zatem lekceważyć żadnej godziny życia, zwłaszcza że „Sensem życia jest samo życie", jak czytamy w wierszu „Więźba dachowa". Jest bezwzględny, gdy pisze „Nikt mówi nic do nikogo,/ oto współczesne życie kulturalne" czy „Historia to histeria", ale jest też pełen czułości i wyrozumienia dla składającej się ze słabości istoty ludzkiej. Jak przystało na człowieka traktującego życie i świat jak najbardziej poważnie, Karasek nie stroni od żartu. Żartując, posługuje się nie tylko ironią, ale też autoironią, a przy tym paradoksem: „Jako człowiek inteligentny/ wiem trochę o niczym, nic o wszystkim", zaś kilkadziesiąt stron dalej: „Ostatnią rzeczą jaką o sobie wiemy, to/ czy jesteśmy z komedii/ czy z tragedii". Pisarz mówi też wprost, że każdy jego wiersz powstaje „na skraju przepaści". Cóż, poezja to nie jest tylko i wyłącznie muzyka pięknych słów. Poezja to walka o prawdę, jaką symbolizuje obraz „niezabliźnionej rany". W wierszu zadedykowanym przyjacielowi z pokolenia '68 Julianowi Kornhauserowi wspomina, jak w roku 1970 czytali wiersze pod pomnikiem Mickiewicza w Krakowie. Na pytanie starszego przechodnia – kto was zrozumie, odpowiedział, nie bez pychy, że ich, młodych, nie trzeba rozumieć, ich trzeba się bać: „I ta bezczelna odpowiedź/ uformowała mnie jako poetę/ na całe życie". Ale Krzysztof Karasek, jeden z najstarszych polskich poetów i jednocześnie jeden z najmłodszych duchem, nie powiedział, wierzę w to święcie, ostatniego słowa.
Rzeczpospolita, 9. 03. 2017
Wydanie I, 2017
Format: A5 (145 x 205 mm) ze skrzydełkami
Okładka miękka, foliowana
Stron: 134
Biblioteka Arkadii – pisma katastroficznego, tom 139
ISBN: 978-83-65250-27-8
NAKŁAD WYCZERPANY