Zapraszamy - 27.09.2019 r., godz. 18:00
JULIUSZ PIELICHOWSKI - urodzony w 1984 r. w Gliwicach. Poeta, tłumacz. Laureat kilku projektów Biura Literackiego. Ostatnio opublikował nowy przekład O chodzeniu H. D. Thoreau (Lublin 2019). Okazjonalnie krytyk i redaktor.
Twórczość Juliusza Pielichowskiego wyrasta z tradycji trudnej, hermetycznej poezji eksperymentującej ze składniowymi i semantycznymi ograniczeniami języka. Zarazem jednak zawiera ona w sobie potężny ładunek ekspresji – często przepełnionej gniewem, prowokacyjnej i obrazoburczej. Jej źródłem jest przede wszystkim dotkliwie doświadczana cielesność emanująca mroczną erotyką, w której rozkosz splata się ciasnym węzłem z uczuciem fizycznej i psychicznej udręki.
Pielichowski z fascynującą precyzją buduje swoje poetyckie światy za pomocą obsesyjnie powracających motywów i obrazów. Ich językowym budulcem czyni łamiące się, rwane frazy, które z największym trudem przedzierają się przez tłumiące mowę pokłady lęku i zniechęcenia. Czarny organizm to bez wątpienia jeden z najdojrzalszych, najodważniejszych i najbardziej intrygujących debiutów ostatnich lat.
Tomasz Kunz
czasami, tak, sentymentalny
1
Reakcja, łańcuchowa. Znikają brzegi.
Te wytrwałe, dziwne przedmioty. Mieni się,
ostateczne. Blisko się zabija. Tuż, tuż. Powłoki
tego samego. Znowu płacze mu w środku, jego ściana.
Nigdy nie byłeś, zapamiętaj. Miejsce tylko krąży
i płucze się, tutaj. Nie wymieraj więcej niż musisz.
Zakres gatunku. To jest, ciało z nasieniem. Smar, rzeczy.
I zszywanie aktualności kolejną aktualnością.
Odsunięty czas, pogłębiony. To są nasze ciała,
rzeka jest dalej. Poważna woda. Prawda, że przytulnie?
Tlenek wodoru, tymczasem. Ten czas, próbuje się
dokonać. Bezludny. Z rzeką, w ciele. Odbyło się,
w komórkach. Organizm. Nim to się spłynęło, nam.
To się przeszuka i wykaże, gdzie można wniknąć
w rzecz za rzeczą, bez obdzierania. Się, ze skóry.
Ta czystość układu, porażająca. Postępuje
od znaków, konsekwentnie.
2
Brak, słów. Jest jakiś inny język,
od którego tak łatwo się zająć? Powiedzieć wierzę
w jedno znieczulenie, jednego. W narzeczu. Tak.
Zwierzę jest nieme, w środku. Te wnętrzności
mają swoją płeć. Ona jest mu przeciwna, bardzo podobna,
ale inna. Czasami nie, do odróżnienia. Myśli. Kamienie
ranią stopy, ale to nic nie szkodzi. Wyrzeknij się,
mówili, więc się wyrzekłem. Wyrzygałem.
Zrobiłem to. Pozory mylą, bo to tylko kolejny wiersz,
przewrócony. Tutaj dochodzi się, do tej ściany.
Może wszystko da się jeszcze wypróbować?
Po wszystkim, gdy sprawi się znaczenie i wspomnienie
będzie wszystkim. Coś zaległo na dnie. Błyszczące.
Przy drodze. Leży, martwe życie. Złożone, rozkładane.
Twoje nogi, są. Tak, przyjemne. Wejdź na mnie. Na
jakiś czas. Teraźniejszy. Utwórz się ze mną, w jakiś czas.
Wyłowimy zakrwawiony świat. A ubranie?
Porzucimy na brzegu. Nowe dzieciństwo,
to. Właśnie się, wypływa.
raport oblężonego (1)
czym jest taki tekst który kłamie że jest
czymś więcej kim jest taki człowiek który
mówi że to jest coś więcej gdy się tak układa
słowa w ten sposób żeby się rozszczelniły
i puściły im szwy i wszystko puściło i się wylało
na niczego niespodziewających się szarych
ludzi sinych którzy wzięli to do ręki z dość
niejasnych powodów właściwie to
bez powodu może z ciekawości czy
to jest jeszcze możliwe pisanie tego
wierszy ale to wszystko przecież
nie ma już głupich są tylko
obojętni
połknięcia
Ciało, ze słów. Zasadą jest wydzielina,
tak. Ona jest krępującą potrzebą. On jest niepewny,
siebie. I nie zrobi sobie, nic. Więcej, niż to. Ciało, ze słów.
Wyjdzie, za potrzebą. Jego pierwsze ciało, było. Niedojrzałe,
piękne. To. Jest, inne. Wydaje się, samowystarczalne.
Rośnie poza, nim. Jest jeszcze dość zdrowe. Nie tak piękne,
jak chciał. Ale jedyne, z dostępnych. Takie jak zawsze,
tak. Ale inne, niż się spodziewał. Ktokolwiek, kto
trochę je znał. Wycierał je. Ty je wycierałeś, zajmowałeś
się nim. Jak należy. Swoim, dzieckiem. Twój maluszek
rośnie. Połyka, co jest do połknięcia. Wydala, co
trzeba. I rośnie, będzie sobie rósł.
Wiersze z tomu "Czarny organizm"